niedziela, 4 grudnia 2011

grudzień, serio?

jak to możliwe, że to już? dopiero był lipiec, o wrześniu nie wspominając. czas leci nie ubłagalnie i nie jest to wniosek odkrywczy. praca mgr się nie pisze, dziwne, pracy zawodowej brak, jeszcze bardziej dziwne, Felek rośnie jak na drożdżach i jest już właściwie dorosłym kotem. mało czytam, mało oglądam i mało pstrykam. na twarzy krem przeciwzmarszczkowy na noc...oh well, dziś chociaż nie miałam problemu - czy o tej porze nałożyć krem na noc czy jednak już na dzień, o północy zdecydowanie na noc.

skończyłam książkę, która w mpk towarzyszyła mi od kilku dobrych tygodni, nie nie jest długa, po prostu przeważnie w środkach transportu miejskiego słucham muzyki, z różnych powodów. Krystyna Janda Moja Droga B. to książka-list, przyjaciółka do przyjaciółki, kobieta do kobiety, człowiek do człowieka. o czym to? o życiu... odpowiedź, za która powinni mnie wyrzucić ze studiów, ale tak właśnie jest, trochę mniej niż 200 stron przemiłej opowieści o życiu, przyjemnościach, smutkach, troskach. Lubię Panią Krystynę, lubię Jej energię, a nawet egzaltację, Jej emocje, Jej szczerość i siłę.

Tej siły zazdroszczę Jej najbardziej, z głowy sypią się pomysły na przyszłość, moją przyszłość, tylko czy wystarczy siły do ich realizacji?