uśmiech, 25 stopni, wskakujesz ze znajomymi na leżaki i sączysz piwo, jest tak dobrze, następnego dnia jest jeszcze lepiej, lato w pełni, nic nie jest w stanie popsuć ci humoru, a dziś kap kap i powtarzam sobie (w głowie) wiele niecenzuralnych wyrazów, ale jest dość ciepło, co jest pewnym pocieszeniem. w trampkach nie pobiegam. ale jest w końcu wiosna, nie lato, jednak pół roku ze śniegiem sprawiło,że pragnę lata jak niczego innego, no jeszcze takiego jednego pana, ale lata chyba jednak bardziej. w wirtualnych romansach jestem najlepsza, te realne wychodzą mi słabo. czekam na decyzję urzędu czy pozwoli mi zostać biznes woman, już widzę siebie w perfekcyjnie skrojonej garsonce, butach na obcasach z kawą w ręku, biegnę przez miasto załatwiać tysiąc ważnych spraw, ale wszyscy wiemy,że to nieprawda. usiądę w ulubionej klubokawiarni, pewnie napiję się kawy i będę na swoim małym komputerze knuła plan jak opanować świat albo chociaż moje miasto ukochane, to jest o wiele bardziej prawdopodobna wersja, jeśli urząd pozwoli.
tymczasem czas umyć kozaki i schować je głęboko na dnie szafy.