poniedziałek, 19 sierpnia 2013

sezon ogórkowy w pełni, a łódzki kundelek ma się świetnie jak nigdy. dzieje się, ta z tym, a tamta z tamtą, a inna to w ogóle szkoda gadać. uczestniczę w tym serialu, ale teraz już chyba tylko jako widz i to widz coraz bardziej znudzony, wolę się przytulić do Stasiuka i Vargi albo do The Newsroom ( być jak MacKenzie McHale,ach!). Względnie wolę,żeby Chodakowska mówiła mi,że "nic się samo nie wydarzy", bo przecież tak jest. Zadowalam się więc trzecioplanową rolą w łódzkim serialu i mam zamiar grać rolę główną w swoim własnym,pewnie mniej popularnym,ale przynajmniej mniej dramatycznym dziele. A może to po prostu tęsknota za drugim ukochanym miastem nie pozwala normalnie funkcjonować w tym pierwszym ukochanym? Spędzić jesień w NYC - wciąż na liście marzeń.

piątek, 19 kwietnia 2013

uśmiech, 25 stopni, wskakujesz ze znajomymi na leżaki i sączysz piwo, jest tak dobrze, następnego dnia jest jeszcze lepiej, lato w pełni, nic nie jest w stanie popsuć ci humoru, a dziś kap kap i powtarzam sobie (w głowie) wiele niecenzuralnych wyrazów, ale jest dość ciepło, co jest pewnym pocieszeniem. w trampkach nie pobiegam. ale jest w końcu wiosna, nie lato, jednak pół roku ze śniegiem sprawiło,że pragnę lata jak niczego innego, no jeszcze takiego jednego pana, ale lata chyba jednak bardziej. w wirtualnych romansach jestem najlepsza, te realne wychodzą mi słabo. czekam na decyzję urzędu czy pozwoli mi zostać biznes woman, już widzę siebie w perfekcyjnie skrojonej garsonce, butach na obcasach z kawą w ręku, biegnę przez miasto załatwiać tysiąc ważnych spraw, ale wszyscy wiemy,że to nieprawda. usiądę w ulubionej klubokawiarni, pewnie napiję się kawy i będę na swoim małym komputerze knuła plan jak opanować świat albo chociaż moje miasto ukochane, to jest o wiele bardziej prawdopodobna wersja, jeśli urząd pozwoli.
tymczasem czas umyć kozaki i schować je głęboko na dnie szafy.

wtorek, 16 kwietnia 2013

przyszedł czas wyrzygać się na życie, na rozczarowania, na wszechobecną frustrację, brak kasy, na perspektywy, które mogą okazać się totalnym niewypałem. ale nie, tak dziś nie będzie, bo jest pięknie, wspaniale, otóż przyszła wiosna!!! poziom temperatury jest wysoce zadowalający, nawet psie gówna prawie zniknęły i prawie nie czuć już ich smrodu. narzekań więc nie będzie, piwo się leje, w mniejszych ilościach, ale jednak. jak nie biegałam tak nie biegam, ale plan jest, więc może jutro, pojutrze, czy kiedyś tam. ruszam się za mało, jem za dużo. w tramwajach i urzędach ludzie nadal śmierdzą, ale tyle radości z tej wiosny,że nawet jakby mnie, także byle do przodu, byle do słońca, byle na rower, na bieżnie, na lody, w góry, nad morze!

piątek, 29 marca 2013

skoro minął prawie rok od ostatniego wpisu, trzeba napisać parę słów. dzieje się dużo, raz lepiej, raz gorzej, masa inspirujących książek, filmów, utworów muzycznych i przede wszystkim ludzi. od miesięcy pada śnieg, ale każdy ma okno, więc wiadomo jak jest. czacha dymi od nadmiaru pomysłów i marzeń, które zwyczajnie trzeba zacząć realizować i byle do wiosny!

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Światowy Dzień Książki

z książkami łączy mnie specyficzna relacja, uwielbiam je, ale nie jestem wierna. przy okazji dzisiejszego święta zastanawiałam się nad ulubioną książką - nie mam. ulubionego autora też nie mam. przeważnie czytam kilka książek na raz. biografia, podróżnicza, "fabularna", czasami do tego jakiś poradnik. książek, które miały wpływ na moje życie jest mnóstwo, od "O psie, który jeździł koleją", przez "Kamienie na szaniec", lektury "obozowe", po Murakamiego, Zeruye Shalev i książki kucharskie. uwielbiam podróżniczy świat Pawlikowskiej, prywatny Stasiuka, wymyślny Karpowicza. bywa tak,że przez kilka dni nie czytam ani zdania, zajęta jestem literaturą "branżową" (w końcu to też literatura ;), a są dni kiedy nie robię nic innego, tylko czytam dla przyjemności. więc łączmy się w pary, kochajmy się i czytajmy, będziemy lepsi, ładniejsi i bogatsi. jejejeje!

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

wielka ta noc

jedna paczka czipsów to za mało na te wyjątkowo samotne święta. weny nie ma, czipsów nie ma, może istnieje jakiś związek między tymi sprawami. telewizja serwuje niewiarygodne świąteczne gówno, sprawę ratuje jedynie Dirty Dancing. nawet słońce nie zachęca do wyjścia, nie jest dobrze. mogłabym narzekać na ludzi i na siebie, ale w sumie nie ma sensu, choć zeszłoroczny kwiecień ciągnie się za mną do tej pory...jak śpiewa Ania Dąbrowska "tego chciałam", nie chciałam, tak wyszło.
tęsknię za Miastem, w stopniu już niemal histerycznym i pozostaję bezsilna w tej tęsknocie.
ludzie na fejsie wypisują takie bzdury,że 3 razy dziennie zastanawiam się czy usunąć ich ze znajomych, ale potem łapię się na tym,że ich głupota niesmacznie mnie bawi. przez "ludzi" w tym kontekście rozumiem moich znajomych z podstawówki, którzy do tej pory mają problemy z ortografią, gramatyką i stylistyką, ale mimo wszystko lubią informować,że piją kolejną flaszkę albo są "u swojej cipci". tak.
więc ja informuję,że teraz idę ucałować mojego cudownego kota. C U lejter!

środa, 28 marca 2012

ostatni tydzień to widok dwóch pierścionków zaręczynowych, jedno zaproszenie na ślub i wesele oraz jeden pogrzeb. jestem stara.