piątek, 19 kwietnia 2013

uśmiech, 25 stopni, wskakujesz ze znajomymi na leżaki i sączysz piwo, jest tak dobrze, następnego dnia jest jeszcze lepiej, lato w pełni, nic nie jest w stanie popsuć ci humoru, a dziś kap kap i powtarzam sobie (w głowie) wiele niecenzuralnych wyrazów, ale jest dość ciepło, co jest pewnym pocieszeniem. w trampkach nie pobiegam. ale jest w końcu wiosna, nie lato, jednak pół roku ze śniegiem sprawiło,że pragnę lata jak niczego innego, no jeszcze takiego jednego pana, ale lata chyba jednak bardziej. w wirtualnych romansach jestem najlepsza, te realne wychodzą mi słabo. czekam na decyzję urzędu czy pozwoli mi zostać biznes woman, już widzę siebie w perfekcyjnie skrojonej garsonce, butach na obcasach z kawą w ręku, biegnę przez miasto załatwiać tysiąc ważnych spraw, ale wszyscy wiemy,że to nieprawda. usiądę w ulubionej klubokawiarni, pewnie napiję się kawy i będę na swoim małym komputerze knuła plan jak opanować świat albo chociaż moje miasto ukochane, to jest o wiele bardziej prawdopodobna wersja, jeśli urząd pozwoli.
tymczasem czas umyć kozaki i schować je głęboko na dnie szafy.

wtorek, 16 kwietnia 2013

przyszedł czas wyrzygać się na życie, na rozczarowania, na wszechobecną frustrację, brak kasy, na perspektywy, które mogą okazać się totalnym niewypałem. ale nie, tak dziś nie będzie, bo jest pięknie, wspaniale, otóż przyszła wiosna!!! poziom temperatury jest wysoce zadowalający, nawet psie gówna prawie zniknęły i prawie nie czuć już ich smrodu. narzekań więc nie będzie, piwo się leje, w mniejszych ilościach, ale jednak. jak nie biegałam tak nie biegam, ale plan jest, więc może jutro, pojutrze, czy kiedyś tam. ruszam się za mało, jem za dużo. w tramwajach i urzędach ludzie nadal śmierdzą, ale tyle radości z tej wiosny,że nawet jakby mnie, także byle do przodu, byle do słońca, byle na rower, na bieżnie, na lody, w góry, nad morze!